Czytam wiersze Jacka Łukasiewicza i wydają
mi się banalne. Pierwsze lektura niesie ze sobą świat prosty. Zbyt
prosty. Podmiot liryczny prezentuje nam pozornie naiwne spojrzenie,
ale..
Okładka Stojącej na ruinie |
Podmiot liryczny wierszy, choć sam żyje, to przecież w otaczającą go rzeczywistość wkracza coraz więcej śmierci. Nieistnienie, przemijanie, świat, którego (już?) nie ma stają się tematem tomiku. Otwierający całość wiersz (a konkretniej dwie pierwsze linijki – Co ja z tym życiem zrobiłem? Co?) nadaje ton dalszym rozważaniom. W końcu nie wszyscy mieli szanse zaistnieć, a czasami szybko dopadła ich śmierć, jak siostrę Winię z wiersza [incipit:] W 1935 roku urodziła się Winia. Ci, którzy żyją, żyją z świadomością, że powinni się starać skupiać na rzeczach ważnych. My jednak – żywi – Wykonujemy tyle/ mało potrzebnych czynności, zaniedbując ważniejsze (Pro memoria).
Ale przecież śmierć, to tylko jedno z imion przemijania. Adresat, a jednocześnie bohater liryczny, wiersza Pro memoria Teodor gubi wszystko. Wiedzę i umiejętności. Słowa w języku polskim i angielskim, Goethe w oryginale, dodawanie etc. Ginie wszystko, co jeszcze niedawno mogło wydawać się ważne, ciekawe, potrzebne. Myśli towarzyszące tym przemyśleniom trudno wyrazić. Tutaj pomaga poezja, tutaj pomaga poetyckie obrazowanie.
Chociaż wiersze Jacka Łukasiewicza nie roszczą sobie prawa do bycia Wielką Poezją. Sam poeta nie tworzy wzniosłych celów dla swojej twórczości.
A ja nadal w fotelu zapełniam zeszyty,
nie wiedzieć po co.
nie wiedzieć po co.
Znamienne (i chyba nie wymagające komentarza), że właśnie tutaj padają cytowane już przeze mnie słowa o wykonywaniu czynności mało potrzebnych. Komu potrzebne poezjowanie, skoro stanowi nie całość ale część, skoro został kawałek łodzi/ zanurzone wiosło/ skrawek czerwieni// kilka nóg pelikanów/na rozlewisku (Fragment malowidła)?
Czas trawi wszystko. Rzeczy materialne, dźwięki (jak w wierszu o charakterystycznym tytule Powstaje – zanika), ale także wspomnienia. Nawet smak papierosa zostaje w końcu (niemal) zapomniany. Młodość staje się niepełnym obrazem, fragmentem malowidła. Podmiot liryczny pamięta (wydaje mu się, że pamięta) skórę/ nasiąkniętą dymem w ciemnej zieleni, ale nie wie, czyja to była skóra. Użycie tutaj słowa czyjaś niesie ze sobą określone konotacje.
Najważniejsze w tym wierszu słowa padają w nawiasie, jakby miały stanowić nieistotną uwagę. Nawiasem [sic!] mówiąc, tak naprawdę są niezwykle ciężkie i rozrastają się na cały tomik:
(myśl ani pamięć
nie zmienia się w ciało
nie zmienia się w ciało
które mnie nigdy
nigdy już nie przyjmie)
nigdy już nie przyjmie)
*
Czas. Śmierć. Przemijanie. Te trzy klucze budują Stojącą na ruinach. (Figura ruin też nie jest z tej perspektywy bez znaczenia. Z jednej strony ruiny są dowodem, że kiedyś coś istniało, potwierdzają bycie. Z drugiej – tak jak wspomnienia, tak jak wiersze – są tylko fragmentem malowidła, na którym nie widać najważniejszego.) Tworzą opowieść starszego człowieka, który coraz częściej żegna znajomych, rodzinę...
Co do mnie (młodszego o pięćdziesiąt lat) mówi Stary Poeta? Po lekturze zadaję sobie pytanie naiwne (jak ze Schyłku wieku Szymborskiej): Jak żyć? Lub (parafrazując pierwsze słowa z tomiku Stojąca na ruinie): Co zrobić ze swoim życiem? Co?
Naiwne?
Może tak, ale na pewno istotne!
© Michał Domagalski
Jacek Łukasiewicz, Stojąca na ruinie
Wrocław 2011, Biuro Literackie
Liczba stron: 90
Tekst ukazał się także na Wywrota.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz